Rozpad kontrolowany Z Wojciechem Pawlikowskim, szefem Ecoplastic Technologies rozmawia Tomasz Krawczak
5 Jul 2011 13:41

Ekologia w opakowalnictwie jest dzisiaj tematem numer jeden. Na zakończonych niedawno targach Interpack trudno było znaleźć stoisko, na którym nie rozmawiano by o zrównoważonym rozwoju. Wiele dyskusji dotyczyło ciągle nowej, acz cieszącej się coraz większą popularnością technologii d2w. Aby dowiedzieć się, co kryje się pod enigmatycznym symbolem, udałem się do źródła – firmy Ecoplastic Technologies, która dystrybuuje ów produkt w Polsce, i jej szefa Wojciecha Pawlikowskiego. Czym jest d2w? Wojciech Pawlikowski: To nazwa handlowa grupy surowców nazywanych potocznie prodegradantami, przyspieszających degradację – w warunkach naturalnych – tworzyw sztucznych, z których produkowane są opakowania. Istotą procesu jest dodanie do zwykłego polimeru, w procesie wytwarzania tworzywa sztucznego, niewielkiej ilości suplementu d2w, który zmienia jego strukturę chemiczną. Po przewidzianym czasie, uzależnionym od rodzaju dodanego surowca, następuje osłabienie wiązań między cząsteczkami tworzywa, a następnie rozerwanie łańcucha polimerowego i uwolnienie naturalnych związków węgla i wodoru, które są całkowicie asymilowane przez środowisko. Pozostałością są także śladowe ilości biomasy. Proces zachodzi w warunkach naturalnych w obecności tlenu (dlatego bywa nazywany oksydegradacją), światła słonecznego i ciepła. Co istotne, rozkład przebiega bez emisji metanu. Czyli mówiąc obrazowo: jeśli wyrzucę w lesie foliową torebkę, do której produkcji wykorzystano komponent d2w, to po upływie zaprogramowanego czasu ona zniknie, rozpadnie się na związki, które nie szkodzą środowisku? W.P.: Pozostaną po niej związki na bazie węgla i wodoru, czyli w praktyce woda, dwutlenek węgla oraz znikoma ilość biomasy tworzonej przez związki węgla, które nie połączą się z tlenem. Są one zjadane przez mikroorganizmy (bakterie i grzyby) naturalnie występujące w środowisku. Możemy zatem mówić o całkowitym wchłonięciu tworzywa sztucznego przez środowisko – zarówno w formie gazowej, jak i stałej. Czy d2w można łączyć ze wszystkimi polimerami? I czy nadaje się do tych samych zastosowań, co inne tworzywa, np. pakowania artykułów żywnościowych? W.P.: Możemy go dodać do wszystkich prostych polimerów: polietylenu, polipropylenu, polistyrenu. Im bardziej złożony produkt, tym trudniejszy jest proces jego degradacji. Produkt posiada wszelkie niezbędne atesty zezwalającego na jego kontakt z żywnością: FDA (Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków), Sanepidu i PZH. Posługiwanie się opakowaniami z d2w niczym nie różni się od wszelkich innych opakowań z tworzyw. Producenci oferują już dzisiaj pełną gamę produktów z tymi degradantami, których czas życia jest krótki, a możliwości recyklingu z różnych względów ograniczone: od etykiet (w tym termokurczliwych), przez torebki jednorazowe, opakowania na batony, laminaty, folie łączone z papierem, zakrętki, woreczki spożywcze, owijki po worki na śmieci. Po jakim czasie tworzywo z d2w zacznie się rozpadać? W.P.: W zależności od rodzaju dodanego komponentu może to być okres od dwóch miesięcy do pięciu lat. Podstawowymi kryteriami, jakie bierzemy pod uwagę przy programowaniu momentu rozpadu, są: długość cyklu życia zapakowanego produktu – w przypadku artykułów spożywczych będzie na ogół krótszy niż np. kremów kosmetycznych – oraz warunki magazynowania. Jeśli zapakowany produkt jest przechowywany w warunkach optymalnych, czyli opakowanie jest zamknięte i umieszczone w chłodnym, suchym i ciemnym pomieszczeniu, wówczas proces rozpadu tworzywa zacznie się z dużą dokładnością. Wystarczy jednak, że opakowanie trafi na plac pod gołym niebem, by zaczął się on wcześniej. Gros klientów oczekuje, że opakowanie z naszym dodatkiem zachowa pełną przydatność użytkową przez 18-24 miesiące, czyli tyle, ile trwa cykl życiowy wielu produktów od momentu ich wytworzenia, przez konfekcjonowanie u producenta, transport, magazynowanie, po użycie przez klienta. Musimy też pozostawić spory margines czasu na zebranie odpadu opakowaniowego i jego recykling. Proszę bowiem pamiętać, że głównym celem stosowania d2w nie jest doprowadzenie do kontrolowanego rozkładu tworzywa; jest to jedynie środek zabezpieczający przed zanieczyszczeniem środowiska, np. lasów, polimerowymi śmieciami. Odradzamy klientom wypuszczanie na rynek opakowań, które rozkładają się po bardzo krótkim lub bardzo długim czasie. W pierwszym przypadku nie warto ryzykować, że zapakowany produkt nie zostanie zużyty przed degradacją opakowania. Z kolei nadmierne wydłużanie czasu rozpadu grozi kumulacją czynników przyspieszających degradację i prowadzi do tego samego: rozpoczęcia procesu przed czasem przez nas zakładanym. d2w to substancja oparta na przeciwutleniaczach, czyli związkach opóźniających efekty starzenia. Jeśli przestaną działać, proces degradacji przebiega błyskawicznie i polimer, który dotychczas zachowywał swoje właściwości, rozpada się w ciągu 1-2 miesięcy. Czy odzysk opakowań produkowanych z dodatkiem d2w różni się od procesu przetwarzania „tradycyjnych” tworzyw? W.P.: Tworzywa sztuczne z d2w mogą być poddawane takim samym procesom przetwarzania odpadów, jak ich tradycyjne odpowiedniki: mogą zostać bezpiecznie zdeponowane na wysypisku, gdzie ulegną degradacji, a poddane recyklingowi staną się surowcem przy produkcji nowych wyrobów. Mogą też stanowić bogate źródło energii, jeśli trafią do spalarni śmieci. Poddanie tworzywa z d2w obróbce termicznej w wysokiej temperaturze w celu np. przetopienia go na granulat powoduje degradację dodatku; w efekcie otrzymamy pełnowartościowy polimer, który ponownie możemy wzbogacić o nasz komponent. Możliwe jest również pocięcie lub przetopienie tworzywa z komponentem d2w i zastosowanie go w procesie wytłaczania tworzyw sztucznych, jednak istotne jest, by nastąpiło to przed rozpoczęciem procesu rozkładu polimeru, po którym jego wartość użytkowa gwałtownie maleje. Czy stosowanie tej technologii podraża koszty produkcji opakowań? W.P.: Stosowanie d2w jest najtańszym z dostępnych sposobów na stworzenie bardziej ekologicznych opakowań. Gdy mówię „bardziej ekologiczne” i „najtańsze”, biorę pod uwagę koszty pozyskania surowca, technologii jego wytworzenia (które w przypadku d2w nie różnią się w żadnym stopniu od tradycyjnych i do ich produkcji wykorzystujemy konwencjonalny park maszynowy, tych samych dostawców i pracowników) oraz jego ponownego przetworzenia. Dodatkowo właściwości otrzymanych w ten sposób wyrobów pozostają niezmienne w zakresie wytrzymałości, barwy, cech barierowości materiału oraz możliwości zadrukowywania. Rzeczywiście d2w podraża nieznacznie – o kilka procent – koszty produkcji opakowań, a w efekcie również cenę zapakowanych w nie produktów. Ta różnica jest pochodną kosztów samego prodegradantu, know-how, marketingu, PR oraz kontaktów z klientami. Prowadzimy obecnie rozmowy z ogromną liczbą osób odpowiedzialnych za wizerunek marki i ekologię w firmach o różnej wielkości – od małych aptek po wielkie sieci handlowe. Najczęściej zadawane przez nich pytanie brzmi: czy możemy ograniczyć ilość odpadów, które trafiają do środowiska w niekontrolowany sposób? Wdrażanie opakowań z tworzyw, które nazywają się ekologicznymi wyłącznie dlatego, że nadają się do ponownego przerobu, przestało tym firmom wystarczać. Dlaczego? Bo producent nie wie, czy klient wyrzuci je do kosza na śmieci, czy na łące lub w lesie. Opakowanie walające się między drzewami stanowi antyreklamę nie tylko naszego niechlujstwa, ale również firmy, której logo nosi. Stąd bierze się też krucjata przeciw jednorazowym torebkom z tworzyw sztucznych. Czyżby poddawał Pan w wątpliwość sens stosowania najpopularniejszej obecnie technologii biodegradacji opakowań, czyli kompostowania? W.P.: Mówimy o dwóch różnych materiałach: polimerach na bazach surowców naturalnych (i rozkładających się w kompostowniach) oraz stworzonych na bazie paliw kopalnych (ropy), do których możemy dodać d2w. Finalnie otrzymujemy bardzo podobny produkt (opakowanie z tworzywa), jednak jego pochodzenie, metoda wytworzenia i utylizacji są zupełnie inne. Kompostowanie jest oparte na procesach biochemicznych zintensyfikowanych w sztucznie wytworzonych warunkach przemysłowych; aby opakowanie biodegradowalne (kompostowalne) rozłożyło się, musi być składowane w idealnych warunkach pod względem wilgotności, ciepła i aktywności biologicznej. Jeśli ich nie zapewnimy, wówczas pozostanie śmieciem na wiele lat. Niestety wprowadzone przed laty, w 1982 r. – zanim na rynku pojawiły się prodegradanty d2w – zapisy Komisji Europejskiej regulujące kwestię biodegradacji zastrzegły określenie „opakowanie biodegradowalne” dla produktów wykonanych z tworzyw rozkładających się w procesie kompostowania. Użycie tego określenia do opisania opakowań z polimerów z komponentem d2w jest więc traktowane jako nadużycie i zmusza nas do nazywania ich produktami (nie opakowaniami) biodegradowalnymi. W efekcie dochodzi do absurdu, w którym formalnie opakowanie z prodegradantem nie jest biodegradowalne, choć podlega faktycznemu rozpadowi w naturalnych warunkach biologicznych. Oczywiście ten konflikt wypadałoby naprawić poprzez zmianę nazewnictwa, wprowadzając rozdział na opakowania kompost owalne i biodegradowalne (niekoniecznie przeznaczone do kompostowania). Czy Pana zdaniem producenci opakowań biodegradowalnych i produktów biodegradowalnych (by zachować obowiązujące nazewnictwo) są traktowani nierównomiernie? W.P.: Producenci opakowań biodegradowalnych (czyli kompostowalnych) są reprezentowani przez duże koncerny, których siła oddziaływania jest niewspółmiernie większa niż stowarzyszeń – a zatem organizacji opartych na dobrowolnych składkach – wspierających rozwój produktów biodegradowalnych. O ile nachalne promowanie tworzyw kompostowalnych jest zrozumiałe np. w Niemczech, gdzie funkcjonuje doskonale rozwinięty system kompostowania odpadów opakowaniowych, o tyle w Polsce jest nieuzasadnione. Jesteśmy krajem, w którym funkcjonuje ledwie kilka kompostowalni przemysłowych i śladowa liczba prywatnych, przydomowych. Jeśli przez dwadzieścia lat nie udało się opracować realnie działającego systemu selekcji odpadów na papier, szkło i metal, to jaka jest szansa, że w niedługim czasie doczekamy się skutecznego systemu degradacji opakowań biodegradowalnych? I skąd wziąć na to pieniądze? Jak polskie prawo traktuje producentów opakowań z d2w? W.P.: Jedyną obecnie obowiązującą w Polsce normą dotyczącą tworzyw biodegradowalnych jest ta odnosząca się do opakowań biodegradowalnych, czyli kompostowalnych. Próbujemy rozmawiać na ten temat z decydentami, jednak napotykamy na opór, ponieważ nasz kraj bezkrytycznie adaptuje normy unijne. Polski Komitet Normalizacyjny nie kryje, że do momentu, gdy nie zostaną zmienione ogólnoeuropejskie przepisy, nie ma zamiaru się „wychylać”. A szkoda, bo znamy przypadki, m.in. Malty czy Słowenii, które wprowadziły własne rozwiązania legislacyjne i oba typy opakowań mają tam równorzędny status, a stosowanie d2w jest nagradzane ulgami podatkowymi. Widzimy jednak światełko w tunelu. 20 czerwca tego roku British Standard Institute opublikował normę BS8472, która zapewnia testy biodegradacji w glebie i symuluje rzeczywiste zachowanie tworzyw sztucznych, które dostają się do środowiska. Jest to pierwszy i jedyny standard w Europie dotyczący biodegradacji odpadów z tworzyw sztucznych w środowisku, stanowiący wielki przełom dla oksybiodegradacji tworzyw sztucznych w Europie i na całym świecie. Wiele słusznego zamieszania spowodowały zarzuty, że tworzywa nie mogą być opisane jako biodegradowalne, o ile nie są zgodne z normą EN13432 lub jej odpowiednikami (American Standard D6400, australijską AS 4736 lub stosownymi normami ISO). Dzięki wprowadzeniu BS8472 problem kolizji nazewnictwa i dotychczasowej normy został wreszcie rozwiązany. Komisja Europejska wreszcie dostrzegła problem śmieci z tworzyw sztucznych zalegających w środowisku, co do których adresowane jest stosowanie technologii d2w. W Polsce nie składamy także broni. Ciągle rozmawiamy z Ministerstwami Środowiska i Gospodarki, bierzemy udział w konferencjach i targach branżowych, zaraziliśmy tematem stowarzyszenia takie jak Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych, Koalicję na Rzecz Opakowań Ekologicznych Koeko, producentów toreb foliowych. Dziękuję za rozmowę.