Drukarnia etykiet Mal-Pol mieści się w Olesinie, około 30 km na wschód od centrum Warszawy, i od ćwierćwiecza jest producentem etykiet samoprzylepnych drukowanych metodą fleksograficzną. W ciągu czterech lat od poprzednich odwiedzin „Opakowania” przedsiębiorstwo przeszło znaczącą rozbudowę, która dotyczy zarówno parku maszynowego, liczby pracowników, jak i powierzchni produkcyjnej.
Początki, jakich wiele
Zawodowa droga Adama Malesy, który do dzisiaj stoi na czele Mal-Polu (choć zarzeka się, że już wkrótce odda biznes w ręce swoich dzieci), nie różni się znacząco od historii, jaka była udziałem wielu polskich przedsiębiorców działających w biznesie opakowaniowym i które można by rozpocząć słowami: „Zaczęło się w garażu...”. Na początku lat 90. XX w. Malesa kupił od Dekoru – firmy polonijnej drukującej etykiety w technologii flekso, w której wówczas pracował – używaną 3-kolorową maszynę typograficzną marki Nilpeter; stała się ona podwaliną drukarni Limal założonej ze wspólnikami, mieszczącej się właśnie w garażu. Gdy biznesowe drogi wspólników się rozeszły, Adam Malesa wciągnął do firmy swoją najbliższą rodzinę, zmienił naz-wę na Mal-Pol i w 1997 r. zainwestował w sprowadzonego z Anglii 6-kolorowego Propheteera. Wtedy jeszcze raz przydały się kontakty wyniesione z Dekoru; gdy polonijna firma unowocześniła park maszynowy i zrezygnowała z druku prostych, czarno-białych etykiet z kodem kreskowym i nazwą towaru, pierwsze duże zamówienie – od rozwijającej swój biznes w Polsce Ikei – przejęła właśnie drukarnia z Olesina.
Propheteer, drukujący na wąskiej (zaledwie 175 mm) wstędze z prędkością 50-60 m/min, został następnie uzupełniony o ściągniętą z Australii maszynę marki Mark Andy. Jej pojawienie się oznaczało dla nas kolejny krok naprzód, ponieważ było to pierwsze urządzenie w Mal-Polu, które drukowało farbami UV. Dzięki temu mogłem rozpocząć współpracę z producentami artykułów spożywczych, którzy potrzebowali etykiet odpornych na niskie temperatury i wilgoć – opowiadał właściciel drukarni. Od tego czasu park maszynowy Mal-Polu powiększał się z dużą regularnością, dopasowaną do dynamiki rozwoju firmy oraz wymagań rynku. W 2012 r. w firmie działały: studio graficzne wyposażone w kilka stanowisk DTP na platformach Macintosh, a także firmowa przygotowalnia oparta na systemie CtP FlexoLaser (obecnie zmienionym na system firmy EFI). W Olesinie pojawiły się trzy 8-kolorowe maszyny Gidue Combat o szerokości wstęgi 370 mm. Firma zaczęła oferować klientom etykiety o wysokim stopniu uszlachetnienia dzięki możliwości hot-stampingu i cold-stampingu, drukowania od strony kleju i perforowania; w dziale konfekcjonowania stanęły cztery wydajne przewijarki.
Skok jakościowy w cztery lata
Tak było w 2012 roku. Cztery lata później firma jest jeszcze bardziej nowoczesna dzięki inwestycjom sprzętowym i lokalowym. Nasza powierzchnia produkcyjna to dzisiaj około 2 tys. metrów kwadratowych. Od naszego ostatniego spotkania mieliśmy już dwie rozbudowy i szykujemy się do trzeciej, bo z uwagi na podwojenie liczby maszyn drukujących (do ośmiu) i pracowników (do prawie setki), zwiększona powierzchnia stała się niewystarczająca – wyjaśnia Adam Malesa. Nie pozbył się poprzednich maszyn drukujących, ale dostawił nowe, firmy Gallus. Pierwsza stanęła w grudniu 2012 r.: 8-kolorowy Gallus EM 430 S o szerokości druku 430 mm z dwoma zespołami sitodrukowymi i modułami hot- oraz cold-stampingu rozszerzył możliwości uszlachetnień oferowanych przez zakład. Ta maszyna oraz kolejne dały nam szansę na zaistnienie w innych niż dotychczas branżach – przyznaje Adam Malesa. W następnych latach pojawiły się kolejne Gallusy.
Nakłady jednostkowe zamawiane przez klientów wahają się w granicach od 5-10 tys. etykiet do około miliona. Nakłady spadają i jest to tendencja bardzo widoczna na rynku. Rozwój licznych marek własnych produkowanych przez małe zakłady (manufaktury) oraz większa różnorodność produktów przyczyniają się do rozdrobnienia zamówień. Dlatego w przypadku maszyn drukujących liczy się już nie tylko jakość druku, ale również szybkość przestrajania urządzenia, zmiany polimerów i matryc. To jest kierunek, w którym również my zmierzamy, i jedna z przyczyn wyboru urządzeń firmy Gallus – tłumaczy Adam Malesa.
Jeszcze kilka lat temu jego firma obsługiwała głównie lokalnych odbiorców reprezentujących przemysł spożywczy – zwłaszcza mięsny i drobiarski – oraz w mniejszym stopniu chemii gospodarczej. Jednak po wspomnianych inwestycjach i zatrudnieniu dodatkowych handlowców nie tylko rozszerzyła zakres swej oferty o etykiety dla sektorów kosmetycznego i farmaceutycznego, które oczekują wyższego stopnia uszlachetnień, ale także zasięg terytorialny swej działalności: w Polsce („od gór do morza”) oraz w Europie Zachodniej. Do krajów takich jak Niemcy, Francja, Holandia, Belgia i Szwajcaria już wkrótce ma trafiać średnio co czwarta etykieta produkowana w Mal-Polu (w porównaniu z 5% przed czterema laty). W gamie swych produktów firma posiada: samoprzylepne etykiety ozdobne, termoczułe i do drukarek termotransferowych, etykiety bezpieczeństwa, logistyczne, transportowe i magazynowe, etykiety na odzież oraz etykiety z klejem do wielokrotnego odklejania. Nowoczesny park maszynowy i stacje sitodrukowe sprawiają, że Adam Malesa nie wyklucza rozszerzenia oferty również o zadruk laminatów oraz na cienkich foliach o grubości około 12 mikronów.
Liczy się kontrola
Zdając sobie sprawę ze znaczenia jakości dla klientów z Polski i zagranicy, Mal-Pol zainwestował wiele czasu i środków w stosowne certyfikaty. W 2012 roku po kilku miesiącach prac wdrożeniowych firma otrzymała certyfikat ISO 9001: 2008 w ramach wprowadzonego systemu zarządzania jakością w drukarni. Jesteśmy przekonani, że nasza drukarnia spełnia w tej chwili najwyższe standardy zarządzania jakością. Dla nas certyfikat jest tylko potwierdzeniem zmian organizacyjnych, które zostały przeprowadzone w firmie w ostatnim czasie – komentował Adam Malesa po otrzymaniu ISO. Do końca bieżącego roku powinna zakończyć się procedura uruchamiania w drukarni kolejnego certyfikatu BRC – brytyjskiej normy dedykowanej producentom materiałów opakowaniowych i etykietowych skierowanych na rynki spożywcze.
Elementem dbania o jakość produktu jest również rozbudowa działu kontroli jakości i jego sukcesywne rozwijanie, aby na bieżąco monitorować i zapobiegać ewentualnym niezgodnościom korzystając z dostarczonych przez firmę EyeC niezawodnych systemów rejestracji błędów.
Adam Malesa przyznaje, że tempo, w jakim rozwija się jego firma, wymusza kolejne decyzje inwestycyjne. Rozbudowaliśmy studio graficzne, dział kontroli jakości, przybyło nam handlowców, pracowników sekretariatu i księgowości. Dlatego w obecnej chwili najważniejszą inwestycją jest postawienie nowego budynku administracyjno-socjalnego; chciałbym to zrobić w przyszłym roku. W nieco dalszej perspektywie rozważamy inwestycje w druk cyfrowy.
Adam Malesa miał okazję przyjrzeć się tej technologii w czasie pokazów dla klientów organizowanych przez firmę Gallus w 2014 r. Wtedy jeszcze – i przez kolejne lata – nie zaimponowała mu na tyle, by zdecydować się na postawienie maszyny cyfrowej. Przyznaje zresztą, że nie ma zapotrzebowania na druk prac niskonakładowych, a na druk większych nakładów ta technologia jest na razie zbyt droga. Ale przyjdzie czas, że cyfra mocniej zapuka do naszych drzwi.
Nie wiadomo tylko, czy Adam Malesa będzie jeszcze wtedy kierował swoją firmą. Jest zdecydowany w niedługim czasie oddać ster kierowania drukarnią dwójce swoich dzieci. Wkraczam w wiek emerytalny i zamierzam przekształcić Mal-Pol w spółkę komandytową, w której udziały większościowe będą mieli mój syn i córka; pierwsze z nich będzie odpowiedzialne za stronę drukarsko-sprzętową, drugi
e za dział księgowy. Przyznaje jednak, że po tak wielu latach zaangażowania nie wyobraża sobie, by nie pomagać dzieciom swoją wiedzą i doświadczeniem również w przyszłości. n