Przy omawianiu problemów słownictwa technicznego trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na różnicę między słownictwem technicznym a językiem potocznym.
Podstawą języka technicznego są normy, szczególnie terminologiczne, oraz słowniki techniczne. Natomiast w języku potocznym stosuje się wiele skrótów myślowych i wyrażeń zwanych kolokwializmami. Jako typowy przykład można podać słowo „waga”, które w języku technicznym oznacza tylko urządzenie ważące, a to, co się zważy, jest określane terminem „masa”, podczas gdy w języku potocznym oba te pojęcia są jednoznaczne. W sklepie można poprosić o kilo cukru, ale dostajemy torbę papierową z zawartością cukru o masie 1 kg. Podobnie można poprosić o „karton papierosów”, ale otrzymujemy pudełko tekturowe zawierające 10 paczek z papierosami w owinięciach z papieru, folii z celulozy regenerowanej lub folii z tworzywa sztucznego. To, co otrzymujemy, to właśnie są określenia techniczne, ale gdybyśmy tak sformułowali naszą prośbę w sklepie, wywołalibyśmy co najmniej zdziwienie, jeśli nie stuknięto by się w czoło uznając nas za niezbyt normalnych.
Słownictwo techniczne od dawna stwarzało wiele problemów. Po odzyskaniu niepodległości u progu II Rzeczpospolitej polskie słownictwo techniczne, prawdopodobnie za sprawą silnych wpływów rzemiosła, było zdominowane przez germanizmy. Dzięki pracy Komisji Języka Polskiego udało się spolszczyć wiele terminów, np. wprowadzono nazwy: „strug” i „struganie” w miejsce „hebla” i „heblowania”, „piła tarczowa” w miejsce „krajzegi”, „przegniatanie” zamiast „rylowania” czy „bigowania”, „wykrawanie” lub „wycinanie matrycowe” w miejsce „sztancowania”, „sklejanie warstwowe” zamiast „kaszerowania”, „układanie w stosy” zamiast „sztaplowania” itd. W tym zakresie nieocenioną pomoc okazali polscy literaci i satyrycy ośmieszający hermetyczny fachowy język, jak np. Julian Tuwim w humoresce „Ślusarz” czy „Hydraulik” ze słynną „tandetnie zablindowaną droselklapą, która ryksztosuje” albo powszechnie używaną „sztamajzą”, określaną po polsku jako „dłuto” albo „szerokie dłuto stolarskie”.
Niektóre germanizmy jednak trzymają się mocno zarówno w języku potocznym, jak i fachowym w niektórych zawodach, np. poligrafii czy introligatorstwie i nie ustępują, mimo iż w słownikach są opatrywane wykrzyknikiem jako niezalecane do stosowania.
Po II wojnie światowej, w PRL i po dziś dzień w polskim języku technicznym rozpanoszyła się angielszczyzna, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę, że nowinki techniczne, nowe maszyny i urządzenia pochodzą przeważnie z USA czy W. Brytanii, a jeśli z innych krajów Europy Zachodniej, to tam też używany jest w technice głównie język angielski. Nie ma jednak powodu, aby pozostawiać terminy angielskie bez tłumaczenia na język polski, kiedy tylko takie spolszczenie jest sensowne i przydatne w życiu.
Jeśli chodzi o adaptację obcojęzycznych terminów technicznych do języka krajowego, można wyróżnić dwa kierunki. Jeden z nich został przyjęty np. w Finlandii, gdzie wszystkie określenia – nawet powszechne w skali międzynarodowej, jak telefon czy telewizor – zostały zaadaptowane w tłumaczeniu na język fiński, np. telefon to puhelin (w skrócie puh), telewizor to näköradio, tramwaj to raitio vaunu itd. Podobną drogą poszli Niemcy, gdzie obok określeń międzynarodowych przyjęto terminy niemieckie, jak np. Fernsprecher = telefon, Fernseher = telewizor, Strassenbahn = tramwaj. Natomiast w Rosji podobnie jak w Polsce obcojęzyczne wyrażenia techniczne stosowane w skali międzynarodowej są adaptowane w prawie niezmienionej formie do krajowego języka, np. telefon, radio, telewizja, tramwaj, metro, ale jeśli chodzi o inne terminy, to tendencją jest stosowanie w miarę możności ich odpowiedników w tłumaczeniu na język krajowy. Jeśli chodzi o terminy stosowane w skali międzynarodowej, wyjątkiem może być tylko „dalekopis” (który obecnie już prawie wyszedł z użycia, podobnie jak samo urządzenie wyparte prawie całkowicie przez faks), stanowiący tłumaczenie niemieckiego ter-minu Fernschreiber, podczas gdy w języku rosyjskim pozostał on w brzmieniu oryginalnym jako „teletajp” (ang. teletype). Nasuwa się tutaj dość luźne i odległe skojarzenie z nazwą „katarynka” – instrumentu muzycznego rozpowszechnionego w końcu XIX i na początku XX wieku, która nie ma nic wspólnego z nazwami tego instrumentu w językach zachodnioeuropejskich (fr. orgue de Barbarie, ang. barrel organ, niem Leierkasten, Drehorgel), ale pochodzi od tytułu piosenki francuskiej „Charmante Catherine”, przed wielu laty często odgrywanej na tym urządzeniu. Drugi człon tego tytułu stał się inspiracją dla polskiej nazwy „katarynka”, natomiast pierwszy człon dla rosyjskiej nazwy tego instrumentu „szarmanka”.
Wracając na nasze podwórko trzeba tu wymienić przede wszystkim termin packaging, który oznacza zarówno opakowanie, jak i całą dziedzinę, ogół zagadnień związanych z opakowaniem towarów. W nrach 1-5 z 1965 r. czasopisma Opakowanie opublikowano cykl artykułów autorstwa niżej podpisanego, w którym wylansowany został wymyślony przez autora niniejszego tekstu termin „opakowalnictwo” na oznaczenie tej dziedziny. Termin ten został stworzony na podobieństwo istniejących w języku polskim takich wyrazów jak „leśnictwo” czy „odlewnictwo” i po dość burzliwych dyskusjach uzyskał akceptację wybitnego znawcy języka polskiego, leksykografa prof. Witolda Jana Doroszewskiego oraz został włączony do monumentalnego 11-tomowego, zawierającego 125 000 haseł „Słownika języka polskiego” wydanego przez Wydawnictwo Naukowe PWN pod jego redakcją w okresie 1958-1969. W tym słowniku oprócz haseł „opakować, opakowanie, opakowaniowy, opakowywać” znalazło się też hasło „opakowalnictwo” z komentarzem: „opakowywanie towarów, zagadnienia związane z opakowywaniem towarów”. Termin „opakowalnictwo” można znaleźć także na s. 504 „Nowego słownika ortograficznego PWN” wydanego w Warszawie w 1997 roku. „Słownik naukowo-techniczny angielsko-polski” Wydawnictw Naukowo-Technicznych (Warszawa 1983) na s. 547 również jako jedno ze znaczeń słowa packaging podaje „opakowalnictwo”. Także „Słownik papierniczy angielsko-polski” Wydawnictwa Czasopism i Książek Technicznych Sigma-NOT (Warszawa-Łódź 1993) na s. 181 w poz. 12729 podaje „packaging 1. pakowanie 2. opakowalnictwo”. Nic więc dziwnego, że termin ten został wykorzystany przez autora niniejszego tekstu do przetłumaczenia tytułu angielskiej książki „Fundamentals of Packaging”, która w języku polskim została wydana przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne (PWE) w 1968 roku pod tytułem „Podstawy opakowalnictwa”.
Inne angielskie słowo wzbudzające wiele kontrowersji to container. Pochodzi ono od angielskiego czasownika to contain, czyli „zawierać” albo „mieścić w sobie” i dlatego po angielsku jest często, szczególnie w Ameryce, używane w pojęciu opakowania. Jego tłumaczenie zależy od kontekstu, czego najlepszym dowodem jest tytuł drugiej książki przetłumaczonej przez autora niniejszego tekstu „Packaging Materials and Containers”, która została wydana w Polsce przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne (PWE) w 1972 roku pod polskim tytułem „Materiały opakowaniowe i opakowania”. Natomiast w polskim słownictwie technicznym przyjęły się dla terminu container tylko dwa odpowiedniki – pierwotne określenia. Pierwsze z nich to freight container, czyli kontener (transportowy) = duża skrzynia do przewozu ładunków transportem drogowym, kolejowym lub morskim, a drugie to IBC intermediate bulk container tłumaczone na polski jako DPPL – duży pojemnik do przewozu luzem, dostosowany do transportu towarów sypkich i płynnych, przy czym do transportu artykułów sypkich i granulatów stosowane są jeszcze, wpra
wdzie wchodzące do kategorii DPPL, ale specjalnie wyróżniane flexible containers tłumaczone na polski jako „kontenery elastyczne”, do których należą np. wielkie worki typu BigBag. Z tego względu container w większości przypadków to po prostu opakowanie.
To contain to, jak wyżej powiedzieliśmy, „mieścić w sobie”, co od razu nasuwa skojarzenie z polskim terminem „pojemnik”, często zresztą stosowanym zamiennie z pojęciem „opakowanie”. Aczkolwiek nie można tego uznać za błędne, to jednak nie wydaje się to właściwe, ponieważ w wielu przypadkach „pojemnik” stanowi część opakowania, w której znajduje się zapakowany produkt, jak na przykład w opakowaniu aerozolowym, które składa się z pojemnika aerozolowego (w tym wypadku oprócz produktu zawierającego gaz wytłaczający), zaworka i kapturka ochronnego. W opakowaniu szklanym byłby to pojemnik zawierający produkt i zamknięcie. Dlatego używanie pojęcia „pojemnik” raczej powinno być ograniczone.
Co dotyczy zamknięć, to polskie terminy można znaleźć w artykule autorstwa niżej podpisanego pt. „Próba systematyki zamknięć do opakowań szklanych”, opublikowanym w czasopiśmie Opakowanie nr 6/1978, gdzie podane są również odpowiednie nazwy zamknięć w pięciu językach. Niepotrzebne jest więc podawanie tych nazw w języku angielskim, jak to zrobiono w nrze 2/2011 czasopisma Opakowanie. W artykule z 1978 roku wyjaśniono też pojęcie zamknięcia gwarancyjnego, które oczywiście nie gwarantuje, że opakowanie nie zostanie otwarte, ale pozwala na stwierdzenie, czy nie nastąpiło niepowołane otwarcie opakowania, czyli naruszenie jego integralności. Są to zamknięcia typu pilferproof (od angielskich słów pilfer = podkradać, pilferage = drobne kradzieże), czyli zamknięcie wykazujące, czy nie nastąpiło częściowe wykradzenie zawartości opakowania, typu tamperproof albo tamper evident (od angielskich słów tamper = majstrować przy czymś, grzebać w czymś względnie zafałszować coś), czyli zamknięcie wykazujące, czy opakowanie nie zostało wcześniej otwarte, zanim dostało się w ręce ostatecznego nabywcy czy konsumenta. Te zamknięcia przyczyniły się do likwidacji zjawiska i zaniknięcia osobników, którzy po angielsku byli nazywani taste-taker, czyli osoba nielegalnie i niepostrzeżenie, szczególnie w wielkim supermarkecie, kosztująca produkt zawarty w opakowaniu oraz sip stealer, czyli osoba ukradkiem w podobnych okolicznościach wypijająca łyk napoju z opakowania.
Z tego rodzaju zamknięć trzeba jeszcze wymienić „zamknięcie childproof” (od angielskiego słowa child = dziecko), czyli zamknięcie ochronne, uniemożliwiające otwarcie opakowania przez małe dziecko. Zastosowanie tych zamknięć (których otwieranie było testowane w grupach dzieci zwykle w wieku do 4 lub 5 lat) z kolei zapobiegło zatruciom małych dzieci, które z ciekawości czy łakomstwa wyjadały leki w niebezpiecznych ilościach ze stosowanych dawniej opakowań farmaceutycznych, głównie w postaci słoików.
Natomiast poznanie i zastosowanie powyższych terminów zapobiegłoby opisywaniu tego typu zamknięć jako środka „uwidocznienia prób manipulacji” czy powstaniu np. takiego dziwoląga językowego jak zamknięcie czy opakowanie „dzieckoodporne”.
Angielskim terminem, który rozpowszechnił się w polskim języku potocznym, jest plastic, często spolszczany na „plastyk”. Trzeba tu podkreślić, że „plastyk” to w „Słowniku języka polskiego” artysta tworzący dzieła z dziedziny plastyki, np. malarz, rzeźbiarz czy grafik. Inne znaczenie tego wyrazu to materiał wybuchowy dający się dowolnie formować jak np. semtex. Natomiast angielski termin techniczny plastic, podobnie jak francuski plastique to polskie „tworzywo sztuczne” (pochodzące chyba od niemieckiego terminu Kunststoff). Jest on trochę niewygodny, bo dwuwyrazowy, ale jeśli sięgniemy znowu do wyżej wspomnianego „Słownika naukowo-technicznego angielsko-polskiego”, to na s. 582 znajdziemy „plastic = tworzywo sztuczne”. Podobnie w „Słowniku papierniczym angielsko-polskim” na s. 194 poz. 13687 hasło brzmi „plastic – tworzywo sztuczne”. W „Słowniku technicznym francusko-polskim” na s. 458 także znajduje się termin „plastique – tworzywo sztuczne”. Natomiast w zestawach z „bio” przyjęto termin „biopolimer”, stosowany w fachowym czasopiśmie „Polimery”.
Z pojęciem „tworzywa sztuczne” związany jest termin „folia”, o tyle ciekawy, że w języku polskim jest stosowany zarówno dla oznaczenia folii z tworzywa sztucznego (termin angielski film, termin rosyjski plionka), jak i folii metalowej, w tym przede wszystkim folii aluminiowej (termin angielski foil, rosyjski folga). Prawdopodobnie do języka polskiego został zaadaptowany z języka niemieckiego, w którym ta pierwsza nosi nazwę Kunststoff-Folie, a ta druga Metallfolie czy Aluminiumfolie. Zadomowił się w języku polskim i na ogół nie ma problemów przy tłumaczeniu. Inaczej jest z dwiema innymi nazwami: „folia cast” i „folia stretch” (inaczej stretchable), chociaż już od dawna wprowadzono w pierwszym przypadku termin „folia wylewana” od sposobu jej produkcji przez wylewanie z dyszy płaskiej na obracający się chłodzony walec oraz w drugim przypadku „folia rozciągliwa” od jej własności. Nazwy te można znaleźć chociażby w książce „Opakowania żywności”, Czeladź 1998 – pierwszą na s. 256-258, drugą na s. 288-290.
Nie powinno się więc raczej stosować wyrażeń obcojęzycznych, kiedy mamy dobre określenia w języku polskim.
Z pojęciem folii łączy się też określenie flexible film, czyli po polsku „folia giętka”. Ale jej przeciwieństwo, czyli „folia sztywna” to sheet, co jest o tyle mylące, że sheet znaczy także arkusz, a sheet-iron to blacha stalowa cienka.
Natomiast wiele nieporozumień wywołuje stosunkowo nowy, ale bardzo modny obecnie termin angielski sustainable czy sustainability. W zasadzie oznacza on „podtrzymywany” albo „podtrzymywalny” (np. cykl papierniczy), ale inne znaczenia to „trwały” (np. wzrost), „zrównoważony” (np. rozwój czy gospodarka), „nienaruszający równowagi ekologicznej” (np. gospodarka leśna), „odnawialny” (np. zasób naturalny). W zestawie sustainable packaging będzie to opakowanie ekologiczne lub przyjazne dla środowiska.
Innym słowem angielskim, które ma wiele znaczeń jest brand, czyli w zasadzie „marka” albo „marka towarowa” (w tym drugim znaczeniu stosowane jest raczej określenie trade mark), ale oznacza także gatunek, rodzaj, typ, odmianę (np. brand of humour czy brand of art), piętno (np. w określeniu branding iron, czyli narzędzie do znakowania – cechowania bydła), nazwę firmową (jako skrót określenia brand name), a w określeniu brand new oznacza nowiutki czy fabrycznie nowy. Angielskie wyrażenie brand owner, czyli dosłownie „właściciel marki” to po polsku raczej „producent wyrobów markowych”, bo właścicielem danej marki może być całkiem inna firma lub korporacja.
Inny ostatnio modny, ale służący raczej epatowaniu czytelnika termin to „premium” w znaczeniu „wysokojakościowy”, „z najwyższej półki” albo ewentualnie „super”. Równie nadużywany termin to „portfolio”, który znaczy po prostu „portfel”, ale można go tłumaczyć także jako asortyment, wachlarz, gamę, zasób.
Innym terminem popularnym w języku potocznym jest „karton”. W języku angielskim nazwa carton oznacza pudełko, zwykle tekturowe. Z pojęciem kartonu jako materiału opakowaniowego rozprawił się dr Stefan Jakucewicz w artykule pt. „Papier, tektura i karton – co to takiego?” w czasopiśmie Opakowanie nr 12/2012, udowadniając, że nie powinien istnieć, bo to jest właściwie tektura. Natomiast jeśli chodzi o opakowanie, to określenie „karton” jest potocznie używane zarówno dla oznaczenia pudełka, jak i pudła tekturowego. W „Słowniku naukowo-technicznym angielsko-polskim” (Warszawa 1983) na s. 119 znajduje się „cart
on – pudełko kartonowe” (powinno być oczywiście „tekturowe” zgodnie z tym, co było powiedziane wyżej). W „Słowniku papierniczym angielsko-polskim” (Warszawa-Łódź 1993) poz. 02614 brzmi „carton 1. pudełko składane 2. pudełko tekturowe 3. pudło wysyłkowe”. W tych określeniach tylko pkt 2. jest prawidłowy, bo pudełko składane to folding carton, a pudło wysyłkowe, a więc pudło tekturowe to po angielsku fibreboard box albo w terminologii amerykańskiej fibreboard container bądź fibre container, względnie corrugated board box lub po prostu corrugated box, ponieważ te pudła są zwykle wykonywane z tektury falistej (ang. corrugated board). Podobna polska nazwa „kartonik” to nic innego jak to samo pudełko, tylko np. w przypadku opakowań Tetra Pak formowane przez zgrzewanie z rury, czyli rękawa materiału, którym jest tektura powlekana polietylenem albo materiał wielowarstwowy, czyli laminat o składzie polietylen/tektura/polietylen względnie w przypadku opakowania aseptycznego o składzie polietylen/jonomer/folia aluminiowa/jonomer/tektura/polietylen. Nazwa carton w odniesieniu do pudeł tekturowych jest rozpowszechniona nie tylko w Polsce, ale również w Wielkiej Brytanii. Na ten temat już wiele lat temu, bo w wydanej w roku 1968 książce angielskiej „Packaging Ma-terials and Containers” na s. 236 można było przeczytać: „...the word ‘carton‘ has been used principally to describe collapsible solid or corrugated fibreboard cases...”, a w przypisie na tej stronie: „The use of the word ‘carton‘ in both these instances is incorrect, strictly speaking, and should be avoided”. W polskiej książce z roku 1972 pt. „Materiały opakowaniowe i opakowania” na s. 329 znajduje się, będąca przypiskiem tłumacza, następująca uwaga: „Również i w Polsce słowo „karton” stosowane jest często potocznie... jako synonim nazwy pudło tekturowe. Słowo „karton” lub „kartonik” jest także często używane jako określenie pudełka kartonowego, szczególnie pudełka składanego. Używanie tych terminów jest w tych wypadkach niewłaściwe, należy więc ich unikać”. Realistycznie nie ma raczej nadziei na wyrugowanie użycia słowa „karton” z języka potocznego w przewidywalnej przyszłości, więc przynajmniej w piśmiennictwie technicznym powinno się stosować poprawne terminy: tektura, pudło i pudełko. Podobnie niepoprawnym terminem jest „kartonowanie” (od angielskiego terminu cartoning) zamiast prawidłowych wyrażeń „pakowanie do pudeł lub pudełek”.
Mówiąc o tekturze falistej trzeba wspomnieć o typie tektury z warstwą pofalowaną typu E, czyli drobną falą zwaną też mikrofalą. Spotyka się w polskich tekstach uproszczenie nazwy „tektura z mikrofalą” po prostu na „mikrofalę”. Ale określenie w tekstach np. „nadruk na mikrofali” jest nonsensem z punktu widzenia logiki, bo nadruk nie znajduje się na fali czy nawet na warstwie pofalowanej tektury falistej, tylko na tekturze falistej z mikrofalą.
Jeszcze innym terminem z dziedziny opakowań dość często używanym lub nawet nadużywanym w wersji oryginalnej jest sleeve. W tłumaczeniu na język polski to po prostu „rękaw”, który może służyć jako opakowanie zbiorcze kilku produktów w opakowaniach jednostkowych albo bez opakowania i może to być rękaw papierowy, tekturowy lub z tworzywa sztucznego.
Jako inny termin może stanowić skrót określenia „etykieta rękawowa”, która jest nakładana na opakowanie jednostkowe, np. butelkę czy puszkę i zwykle jest wykonywana z folii termokurczliwej z PVC lub PET i wtedy nosi nazwę shrink sleeve. A więc shrink sleeve to etykieta rękawowa z folii termokurczliwej.
Jeszcze inne często spotykane określenia z dziedziny etykiet to „etykieta in-mould” względnie „etykieta IML”. Mould to po polsku forma produkcyjna, którą w tym przypadku jest zwykle forma wtryskowa, a IML to skrót od In-Mould Labelling, czyli etykietowanie w formie (wtryskowej). Tak więc prawidłową polską nazwą tego typu etykiet powinno być „etykieta przystosowana do nakładania w formie wtryskowej” albo „nakładana w formie wtryskowej”. Można by dla skrócenia tego przydługiego określenia umówić się np. na stosowanie terminu „etykieta IML” podobnie jak „etykieta RFID” dla określenia etykiety umożliwiającej identyfikację (przesyłki, towaru czy opakowania) na częstotliwościach radiowych. Przy okazji warto wspomnieć o spotykanym także wyrażeniu „etykieta typu peel-off”. W „Słowniku naukowo-technicznym angielsko-polskim” na s. 559 można znaleźć termin „peel-off coating – powłoka zdzieralna”, a więc analogicznie etykieta typu peel-off to po prostu etykieta zdzieralna.
Jeszcze inny spotykany w prasie rodzaj etykiet to „etykieta pięciostronicowa” (Opakowanie nr 11/2013) albo bardziej ogólnie „wielostronicowa” (9/2013) zamiast przetłumaczenia bardzo odpowiedniego terminu angielskiego booklet, czyli książeczka, a więc raczej powinno być „etykieta książeczkowa”.
Warto tu jeszcze wspomnieć o „etykietach typu wrap-around”, czyli po polsku etykietach owijanych wokół całej pobocznicy opakowania (puszki lub słoika), przy czym nie należy mylić tej nazwy z identycznym terminem angielskim wrap around dotyczącym metody czy techniki pakowania, ale w tym wypadku chodzi o pakowanie w sposób odwrotny do pakowania do pudła, bo przez owijanie wykroju pudła tekturowego wokół zestawu pakowanych produktów.
Jeśli chodzi o technikę pakowania, to należy wspomnieć o dość trudnych terminach angielskich unscrambling i unscrambler. W związku z nimi można spotkać tak jak w nrze 1/2011 Opakowania dość dziwaczne określenia jak jednostkowanie (liniowanie) opakowań, podajnik do liniowania opakowań czy moduł rozładowczo-liniujący. Termin unscramble to po angielsku „poukładać”, „uporządkować”, a w „Słowniku naukowo-technicznym angielsko-polskim” na s. 860 można znaleźć unscrambler (część pakowarki automatycznej, która ustawia pudełka przed ich napełnieniem). Oczywiście, że nie tylko pudełka, ale także inne opakowania. O co więc tu chodzi? W tym wypadku trzeba sięgnąć do opisu pracy tego urządzenia. Zwykle składa się ono ze stołu obrotowo-wstrząsającego, na który wyrzucane są z zasobnika opakowania przeznaczone do napełnienia produktem, np. pudełka, fiolki, słoiki, butelki. Zgromadzone na stole przez jego ruch są ustawiane wszystkie identycznie, np. otworem do góry i porządkowane w rzędach, czyli w linii jedno za drugim oraz wpychane na przenośnik ograniczony z obu stron przez prowadnice, który podaje je pod dozownik lub króciec napełniający. Może ze względu na to ustawianie w linii ktoś wymyślił „liniowanie opakowań”. Ale polski odpowiednik terminu unscrambler raczej powinien się zgadzać z określeniem słownikowym, a więc „moduł pakowarki automatycznej porządkujący i ustawiający opakowania w rzędach jedno za drugim do napełniania produktem”.
Nie zawsze jednak proponowane polskie terminy czy tłumaczenia terminów na język polski spotykają się z akceptacją użytkowników; mogą być zbyt długie, a więc nieporęczne w użyciu albo niezbyt odpowiadać rzeczywistości. Tak stało się np. z tłumaczeniami terminów skin pack na „opakowanie obciągane na produkcie” i blister pack na „opakowanie pęcherzowe”, które nie przyjęły się w praktyce. W pierwszym przypadku było to zarówno za długie, jak i nieodpowiednie, bo trudno nazwać opakowaniem folię ściśle okrywającą pakowany produkt, a w drugim także trudno nazwać pęcherzem (chociaż to dosłowne tłumaczenie angielskiego słowa blister) tę formę opakowania, w której w termoformowanych gniazdach znajduje się produkt, np. tabletki farmaceutyczne i jest on dozowany przez wyciskanie. Z tego względu do słownictwa technicznego zaadaptowano nazwy oryginalne, przy czym w drugim przypadku termin skrócono tylko do postaci „blister” i spolszczono, np. w kontekstach: tabletki zapakowane w blistrach czy blistrowa
nie.
Jeszcze jedną godną poruszenia sprawą są miary i wagi. W Polsce obowiązuje system metryczny, więc chociaż czytelnik bez trudu może przeliczyć stopy, cale czy funty na miary metryczne, to wydaje się właśnie brakiem szacunku dla czytelnika pozostawianie ich w postaci oryginalnej. Takie przeliczenia powinny bowiem stanowić obowiązek autora. Jeśli zaś przy przeliczaniu otrzyma się trochę dziwne liczby, szczególnie ułamkowe, to przecież zawsze można użyć wygodnego „około”.
Innym przejawem braku szacunku dla czytelnika wydaje się pozostawianie w tekście nierozszyfrowanych skrótów. Nie dotyczy to oczywiście takich skrótów nazw jak ONZ, UE czy ISO, ale wątpliwości już się nasuwają np. przy certyfikatach FSC czy PEFC albo nazwie ASTM. Oczywiście można to rozszyfrować, gdyż FSC to Forest Stewardship Council, a PEFC to Programme for the Endorsement of Forest Certification, zaś ASTM to American Society for Testing and Materials, ale czy nawet po przetłumaczeniu na język polski powie to coś czytelnikowi? Nie byłoby lepiej napisać po prostu: certyfikaty zaświadczające, że produkt pochodzi z lasów, gdzie prowadzona jest zrównoważona gospodarka leśna, a więc tam, gdzie nie jest naruszana równowaga ekologiczna., albo, że ASTM to amerykańska instytucja standaryzacyjna, szczególnie metod badania materiałów.
Oczywiście nie da się w jednym artykule poruszyć, a tym bardziej wyczerpać wszystkich problemów związanych ze słownictwem technicznym i opakowaniowym. Może więc zaproponować coś w rodzaju ukazującego się periodycznie co pewien czas (np. co kwartał) na łamach czasopisma Opakowanie „Kącika językowego”, w którym nie tylko autor wyrażałby swoje poglądy, ale i czytelnicy mogliby z nimi polemizować, zadawać pytania oraz przedstawiać nurtujące ich wątpliwości? Wszelki odzew czytelników na tę propozycję byłby bardzo cenny.
Jednym z przykładów takiego dyskusyjnego i raczej niezdefiniowanego terminu, ostatnio dość chętnie używanego przez niektórych autorów i pojawiającego się na łamach czasopisma Opakowanie, jest „konfekcjonowanie”. W „Słowniku języka polskiego” pod red. W. Doroszewskiego można znaleźć słowo „konfekcjonować” z następującymi wyjaśnieniami: 1. porcjować i pakować gotowe wyroby 2. produkować fabrycznie gotowe wyroby, zwłaszcza odzież lub leki. Oprócz tego są jeszcze słowa „konfekcjonerka – maszyna do dzielenia i pakowania wyrobów” oraz „konfekcjoner – producent konfekcji – odzieży”. Jeszcze jedynie w „Słowniku wyrazów obcych” (PWN, Warszawa 1997) na s. 581-582 znajdują się następujące słowa: „konfekcja 1. gotowa odzież lekka lub bielizna, będące przedmiotem handlu; 2. produkcja gotowej odzieży (fr. confection, z łac. confectio „sporządzenie”); konfekcjonować 1. dzielić wyroby na gotowe porcje oraz pakować je w odpowiednie dla tego wyrobu opakowania; produkować (fabrycznie) gotowe leki w postaci tabletek, zastrzyków, syropów itp.; 2. produkować gotową odzież, konfekcję; techn. stolarka konfekcjonowana – stolarskie elementy budowlane, całkowicie wykończone, gotowe do użytkowania (fr. confectionner)”. Z tego przynajmniej można się dowiedzieć o francuskim pochodzeniu tego terminu. Sięgamy więc do niezawodnego słownika Larousse’a, gdzie na s. 222 znajdują się następujące wyjaśnienia (w moim tłumaczeniu na polski): „confection – sporządzanie, sporządzanie listy, ukończenie – aż do całkowitego wykończenia; produkcja odzieży, która nie jest szyta na miarę; confectionner – wyrabiać, fabrykować; confectionneur, euse – przemysłowiec, który prowadzi przedsiębiorstwo wyrabiające różne wyroby krawieckie i wyroby dla zaopatrzenia wojska”. W „Słowniku technicznym francusko-polskim” WNT (Warszawa 1973) na s. 157 znajduje się słowo: „confection 1. wyrób, wytwarzanie; 2. konfekcja (odzież)”. Jeśli chodzi o angielski, to tylko w „Słowniku naukowo-technicznym polsko-angielskim” na s. 231 znajdują się słowa: „konfekcjonerka do opon (gum.) – tyre building machine” i „konfekcjonowanie opon – tyre building”. Także w bardzo specjalistycznym „Słowniku technicznym wyrazów używanych w przemyśle gumowym” wydanym przez ICI w Wielkiej Brytanii w maju 1961 znajduje się następujące zestawienie: „Konfekcjonowanie, łączenie”. W tym wypadku mamy więc do czynienia z procesem kompletowania opon, a więc odwrotnym do dzielenia czy porcjowania wyrobów. Podobnie np. jeśli chodzi o „konfekcjonowanie etykiet” spotkane w publikacji w czasopiśmie Opakowanie (nr 2 z roku 2011) to nie wiadomo, czy dotyczy rozdzielania arkuszy wydrukowanych etykiet na poszczególne egzemplarze i pakowanie ich w paczki, czy o kompletowanie etykiet samoprzylepnych z antyadhezyjnymi podkładami.
Jest więc o czym dyskutować i uzgadniać, czy wprowadzać odpowiednie terminy do słownictwa technicznego, czy odwrotnie: zalecać ich zaniechania?