PrawdziwyLEK walczy z fałszerzami
25 Oct 2012 08:49

Fałszowanie lekarstw przynosi gigantyczne zyski przestępcom i stanowi poważne zagrożenie dla pacjentów zażywających pokątnie produkowane farmaceutyki. Walka z tym procederem nie ogranicza się już wyłącznie do działań prawnych; zaczynają się w nią angażować również producenci opakowań. Drukarnia KEA od 2010 r. oferuje użytkownikom leków narzędzie do samodzielnej weryfikacji ich autentyczności o nazwie PrawdziwyLEK. Prawdziwy majątek z fałszywych leków Sprzedaż podrabianych leków przynosi większe zyski ich producentom niż fałszowanie pieniędzy, handel pirackim oprogramowaniem albo narkotykami. Amatorów łatwego pieniądza kusi dodatkowo stosunkowo niewielki koszt inwestycji oraz mniejsze niż w przypadku pozostałych procederów zagrożenie karą. Globalny rynek fałszywych leków rośnie o kilkanaście procent rocznie. Ocenia się, że średnio na świecie od 7 do 10 proc. całego obrotu lekami stanowią preparaty fałszowane (a w krajach rozwijających się nawet 50 proc.!). Nic dziwnego, że sfałszowane lekarstwa – powstające głównie w Chinach, Indiach, Indonezji i Egipcie – płyną szerokim strumieniem do Europy i Stanów Zjednoczonych. Przedstawiciele branży farmaceutycznej ostrzegają, że podróbki leków trafiają do nas już nie tylko w pokątnym handlu internetowym, ale nawet drogą legalnego obrotu. ONZ kilka lat temu szacowało, że zyski międzynarodowych gangów podrabiających leki sięgnęły w 2010 r. 75 mld dolarów (w porównaniu z 35 mld w 2005 r.). Podrabiane leki mogą szkodzić z różnych przyczyn: albo zawierając zbyt duże ilości substancji czynnej (co powoduje skutki uboczne), albo mając w składzie szkodliwe substancje, których lista jeży włos na głowie; w nieoryginalnych farmaceutykach odnajdowano już arszenik, kwas borowy, pył ceglany, cement, pastę do podłóg, do butów i do polerowania mebli, farby do malowania dróg z zawartością ołowiu oraz antykorozyjne, nikiel i talk. Nawet wówczas, gdy podróbki od prawdziwych leków różnią się tylko dawką lub są pastylkami z gipsu czy glukozy, mogą szkodzić. Polska, jako szósty co do wielkości rynek zbytu w Europie i drugi pod względem liczby opakowań leków przypadających na głowę statystycznego mieszkańca, jest dla fałszerzy atrakcyjnym krajem. Dostęp do leków bez recepty umożliwia Polakom zakup preparatów leczniczych na stacjach benzynowych, w sklepach oraz w innych punktach dystrybucji; taki rynek jest trudny do kontrolowania. Kwitnie także pokątny handel: leki trafiają do naszego kraju w przesyłkach pocztowych, w bagażach turystów wracających z wyjazdów wakacyjnych do Tajlandii i Egiptu (zwłaszcza leki na potencję, takie jak Viagra). Od kiedy upowszechnił się Internet, kupujemy je w sieci, często nieświadomi, że portale oferujące rzekomo markowy lek są nielegalne, bowiem niewiele różni je od sieciowych stron aptek. Ogólne szacunki mówią, że co setny preparat farmakologiczny na polskim rynku może być sfałszowany. W 2010 r. izby celne zatrzymały ponad 60 tys. takich podróbek. Światowa Organizacja Zdrowia oszacowała, że Polacy rocznie wydają na sfałszowane leki ok. 100 mln złotych (mieszkańcy całego kontynentu europejskiego aż 10,5 mld euro – jak wynika ze sponsorowanego przez firmę Pfizer badania sprzed dwóch lat). Pacjent sam sprawdzi Szansa, że pacjent odróżni podróbkę od oryginału, praktycznie nie istnieje. W Polsce wszystkie oryginalne leki są dopuszczane do obrotu przez Ministra Zdrowia – stosowna informacja jest umieszczana na opakowaniu. Jednak coraz częściej zdarza się, że fałszerze wiernie kopiują opakowania zewnętrzne oryginalnych leków tak, by nie wzbudzały żadnych podejrzeń użytkownika. Znaki marki, nazwy leku, oznakowania hologramowe, specjalne farby i lakiery nie stanowią już żadnej przeszkody na drodze do fałszerstwa. Dlatego w walkę z fałszerstwami zaczynają angażować się firmy produkujące opakowania. Na niektórych pudełkach umieszczane są specjalne, niewidoczne gołym okiem znaczniki (np. mikrochipy), które dają o sobie znać tylko w kontakcie z dedykowanym urządzeniem (czytnikiem). Taka metoda znakowania opakowań ma jednak praktyczne zastosowanie wyłącznie dla producentów leków, którzy mogą w prosty sposób sprawdzić oryginalność opakowań (a tym samym umieszczonych w nich medykamentów). Pojawiają się jednak rozwiązania przeznaczone również dla pacjentów. Jednym z nich jest program PrawdziwyLEK, wdrożony przez wrocławską drukarnię KEA, obsługującą międzynarodowych klientów z branż: farmaceutycznej, kosmetycznej, żywnościowej, chemicznej i elektronicznej. Jego przyjęcie poprzedził szereg zakrojonych na szeroką skalę czasochłonnych i wieloetapowych działań. Wspomniane narzędzie wspomaga kontrolę procesu logistycznego na drodze dystrybucji leku od producenta do użytkownika końcowego. Jest nim specjalny kod alfanumeryczny, który służy do późniejszej weryfikacji autentyczności wyrobu w systemie dokonywanej przez producenta, hurtownie farmaceutyczne, apteki, czy użytkownika końcowego (pacjenta). Informacja, która umożliwia późniejszą kontrolę rozprowadzanego produktu zostaje wprowadzona do systemu na etapie powstawania opakowania jednostkowego leku. Jakakolwiek próba podrobienia np. przez wielokrotne użycie jednostkowego kodu na grupie sfałszowanych opakowań, może być wykryta przez system programu PrawdziwyLek przy sprawdzaniu autentyczności leku na stronie www.prawdziwylek.pl. Użytkownik zyskuje pewność oryginalności zakupionego leku. Producent zwiększa kontrolę nad dystrybucją oryginalnych, niesfałszowanych produktów leczniczych. PrawdziwyLek oddaje w ręce pacjenta narzędzie do samodzielnego zweryfikowania autentyczności wyrobu i pewność zażycia oryginalnego i nie zagrażającego zdrowiu leku. Prosta procedura weryfikacji autentyczności leku jest przyjazna nawet dla osób mniej sprawnych w obsłudze komputera. Pierwszą firmą z branży farmaceutycznej, która przystąpiła do programu PrawdziwyLEK jest jeden z największych producentów leków w Polsce, PPF Hasco-Lek S.A., a premierowymi produktami podlegającymi weryfikacji – preparaty marki IBUM: IBUM Żel, IBUM Zawiesina, IBUM Grip, IBUM Forte oraz IBUM. Opracowano na podstawie materiałów z Drukarni KEA