Druga edycja warsztatów „Flekso jakie jest, każdy widzi…”
1 Jan 1970 08:47

Sorry, this entry is only available in Polski. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

27 lutego br. w Warszawie miała miejsce druga edycja warsztatów „Flekso jakie jest, każdy widzi…”, zorganizowana przez firmy 3M i Kodak przy wsparciu firmy Koenig & Bauer. W tym roku spotkanie odbywało się pod hasłem „Technologia, ekonomia i ekologia”, oddającym aktualne trendy w branży. Zagorzała debata toczyła się wokół zjawiska greenwashingu oraz sposobów, jakimi branża poligraficzna może radzić sobie z zaostrzającymi się regulacjami.

To spotkanie zatytułowaliśmy „Technologia, ekonomia i ekologia”, ponieważ chcemy porozmawiać o tym, co dzisiaj jest na topie – powiedział Piotr Lis z firmy 3M, witając zgromadzonych 150 uczestników oraz branżowych ekspertów, wśród których znaleźli się: Jacek Galiński z firmy Kodak w roli współprowadzącego, Jerzy Kempiński oraz Adam Bigielmajer z firmy hubergroup Polska, Andrzej Rowicki z przygotowalni fleksograficznej Wistar, Wojciech Górski i Roman Grześkiewicz z firmy Graw, Marek Szindler, niezależny technolog i guru fleksografii, Artur Banasiak z firmy Formika, Włodzimierz Bogucki z firmy Angeleo oraz Adam Fotek z firmy JS Hamilton.

Chcemy dziś mówić o tym, co robić z tymi pięknymi opakowaniami, które produkujemy, ale które już spełniły swoje zadanie i stały się zbędne – dodał Jacek Galiński. – To bardzo ważny temat. Chcemy też mówić o istotnej roli technologa i jego odpowiedzialności, o tym, jak poprawnie przygotować płyty i jak uniknąć błędów w druku, jak dobrać wałki rastrowe oraz rakle, pianki, struktury, których używamy.

Z punktu widzenia praktyka

Jakie mogą być nasze niestandardowe zachowania na okoliczność zwiększającej się aktywności lobby ekologicznego to temat wystąpienia, który zaproponowałem organizatorom niniejszego spotkania – powiedział Andrzej Rowicki, otwierając swoje wystąpienie. – Ekologia to temat nie tylko modny, ale także w najbliższych latach mogący zaważyć na przyszłości branży flekso, na naszych dochodach i naszych miejscach pracy. Proszę się nie uspokajać stwierdzeniem, że nasze wyroby są niezbędne. Tak samo myśleli górnicy w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Przyjmowane regulacje krajowe i europejskie skutkują najpierw kryminalnymi pożarami składowisk odpadów, a potem restrykcjami w stosunku do przedsiębiorców, czyli nas. Jest to problem stworzony przez technologów, ludzi branży, którzy zachłysnęli się taniością i funkcjonalnością opakowań z tworzyw sztucznych, ale zapomnieli przewidzieć całe życie produktu. Uznaliśmy, że zbieranie, przetwarzanie, regeneracja są nieszlachetne, bo niedające zarobku. Technologowie to ludzie, którzy jak szachiści muszą przewidywać kilka kroków do przodu, jednak nie uwzględnili tego elementu w cenie wyrobu. Torebka o grubości 7 mikronów nie jest warta schylenia się, by ją podnieść. Inaczej wygląda sytuacja z puszkami aluminiowymi – tu nie ma problemu, bo 52 sztuki można zamienić na wino. Patologią okazało się również eksportowanie odpadów do krajów rozwijających się, które coś miały z tym zrobić. A coś, jak wiemy, nie jest terminem technologicznym. Ponieważ to branża opakowaniowa produkuje przyszłe śmieci, łatwo jest wskazać nas jako sprawców i oczywistych winowajców obecnego stanu rzeczy. Jako winni powinniśmy też ponieść kary, czytaj koszty zadośćuczynienia. Możemy się więc spodziewać kolejnych podatków, obciążeń i restrykcji. Jak temu przeciwdziałać? Technolodzy obecni w firmach przetwórczych są predysponowani do działań zaradczych. Zintegrowane działania, odpowiednio rozpropagowane, będą tarczą na strzały zarzutów o nieekologicznym postępowaniu. Jakie to mogłyby być działania? Andrzej Rowicki zaproponował krytyczne spojrzenie na zużyte wyroby – może można na nich zaoszczędzić, a przy tym zarobić? Zagospodarowywanie odpadów powinno być opłacalnym biznesem, ale do tego trzeba zmiany mentalnej. Działaniem proekologicznym może być np. dalsza optymalizacja wywoływacza lub zużycia surowca poprzez opóźnianie czasu dostawy. Zasada just-in-time nie zawsze jest bowiem ekologiczna. 

Niezbędna jest aktywizacja naszych organizacji branżowych, bo wiele działań ma podłoże polityczne – wskazał Andrzej Rowicki. – Na przykład moja przygotowalnia korzysta z prądu pochodzącego ze źródeł ekologicznych – kupiłem udział w farmach wiatrowych i prąd tam wytwarzany jest obecnie tańszy niż prąd wytwarzany ze spalania węgla. Moja inwestycja już zarabia. My – wytwórcy odpadów – sami powinniśmy zarabiać na ich dalszym życiu. Już przetwarzamy 85% odpadów z tworzyw sztucznych, które wytwarzamy. Reszta kraju – zaledwie 15%. Jedną z metod mogłaby być technologia niskotemperaturowego crackingu oraz mobilnych jednostek przetwórczych, o których więcej opowie Włodzimierz Bogucki. Drugi pomysł to większe zagospodarowanie materiałów z recyklingu. Po wizycie w laboratorium JS Hamilton podczas konferencji „Bezpieczne Opakowanie” uświadomiłem sobie, że niskie zużycie regranulatu wynika z obawy o przekroczenie normy czystości, przy czym same normy były tworzone bez wnikliwego badania rzeczywistych skutków i pewnie na wszelki wypadek zaniżone. Inne pomysły to eliminowanie przez piętnowanie złych zachowań naszych branżowych kolegów. Jako technolodzy możemy podjąć decyzję o niedopuszczeniu do stosowania technologii noszących znamiona wysoce nieekologicznych – takim przypadkiem jest technologia Fast firmy DuPont. Jak usprawiedliwić fakt poświęcania ok. 10 m2 grubej fizeliny na wykonanie 1 m2 matrycy fleksograficznej? Wnikliwiej też należałoby się przyjrzeć technologii wytwarzania płyt wodowymywalnych. Nie dotarłem do materiałów informacyjnych jednoznacznie potwierdzających brak ich negatywnego wpływu na środowisko.

Odpad – problem zamieciony pod dywan

Włodzimierz Bogucki to twórca domu inwestycyjnego Angeleo, w ramach którego prowadzone są projekty autorskie oraz partnerskie. Jednym z nich – flagowym dzisiaj – jest Commergy Seramat Group, zajmujący się komercyjnym zagospodarowaniem odpadów organicznych. 

O temacie odpadów nie należy mówić w izolacji od wszystkiego, co się dzieje na świecie – uważa Włodzimierz Bogucki. – Demografia jest jednym z najbardziej przewidywal- nych czynników. Model państwa opiekuńczego, opracowany przez państwa zachodnie, jest obecnie bankrutem, cały zachód siedzi na wielkiej bańce zadłużenia. Japonia potrzebuje 930 lat, żeby spłacić swoje długi. Występują anomalie klimatyczne, w których zapewne mamy swój udział i z pewnością nie warto ryzykować sytuacji, że nic z tym nie zrobimy. Automatyzacja, robotyzacja i globalizacja powodują, że kraje rozwijające się aspirują do zachodniego stylu życia. A gdyby wszyscy chcieli żyć jak niemiecki dentysta, to bardzo szybko zabrakłoby nam surowców. Do tego bawimy się w genetykę, chcemy żyć dłużej i być piękniejsi. 

Z odpadami z tworzyw sztucznych rzeczywiście mamy problem – szacuje się, że globalnie produkujemy ponad 300 mln ton plastików rocznie. Bardzo duża część tego to opakowania jednorazowe – aż 95%. W systemie ginie więc – zamiecione pod dywan – przynajmniej 200 mld USD. Do oceanów wpływa rocznie ok. 8 mln ton opakowań plastikowych. 

Zakłada się, że w perspektywie najbliższych 18 lat w oceanach będzie więcej plastiku niż ryb. Praktycznie wszystkie zwierzęta żyjące dziś w oceanach mają w sobie plastik. Największym problemem na wyspach śmieciowych jest to, czego nie widać, a nie duże odpady. Dlatego tak trudno sobie z nimi poradzić. Tak naprawdę 12 rzek na świecie odpowiedzialnych jest za większość odpadów w oceanach. Zamiast wyławiać śmieci – bo przecież największym zagrożeniem są cząstki, których wyłowić się nie da – należałoby postawić tamy, które zatrzymywałyby odpady, zanim wpłyną one do oceanu. Kiedy Chiny zablokowały import odpadów w styczniu ub.r., w krajach zachodnich upadł cały system ich recyklingu. Czy jednak hasła: koniec z odpadami plastikowymi, koniec z torebkami jednorazowymi, koniec ze słomkami rzeczywiście rozwiążą nasz problem? Torba na zakupy z organicznej bawełny, którą wybieramy w supermarkecie, aby mieć poczucie, że robimy coś dla środowiska, musi być używana przez 55 lat, aby usprawiedliwić energię i wodę zużytą do jej produkcji. Torebka papierowa musiałaby zostać użyta 43 razy, żeby zrekompensować torebkę plastikową, licząc pełen koszt produkcji i odzysku. Żyjemy mitem, że papier jest tak ekologiczny. Owszem, samopoczucie poprawimy, ale planety nie oszczędzimy. Najbardziej ekologiczna jest torba z poliestru, którą trzeba użyć 45 razy. Kolejne modne słowo to biodegradowalność, która bardzo często nie polega na samorozkładzie – bardzo często odpady trzeba zawieźć do specjalistycznego miejsca, w którym za pomocą zaawansowanych, kosztownych technologii zostaną rozłożone. A zdecydowana większość tworzyw jest tak skażona chemicznie, że nie ma szansy, żeby mówić o jakiejkolwiek biodegradowalności. Mamy wolumeny, mamy problemy, z którymi musimy coś zrobić, ale ślizgamy się po powierzchni. Nie ma nowoczesnej ekonomii bez plastiku, nie ma nowoczesnej gospodarki bez odpadów plastikowych. Nie chodzi o to, żeby ograniczyć produkcję, ale żeby zneutralizować to, co po niej zostało. Chodzi o to, aby system był szczelny i żeby wykorzystać w 100% to, co codziennie generujemy. A to wymaga technologii, rozwiązań, logistyki. Projekt Commergy reprezentowany przez Włodzimierza Boguckiego oferuje właśnie rozwiązania technologiczne. Jednym z nich jest technologia CCC (Cold Catalytic Conversion), która pozwala na oleifikację wsadu w warunkach tzw. Zimnej Katalitycznej Konwersji. W przeciwieństwie do powszechnie znanej i od dawna praktykowanej pyrolizy – która jest oparta na procesie gazyfikacji, co konsumuje aż do 50% całej wytwarzanej w ten sposób energii – technologia CCC polega na oleifikacji (de-oiling) materiału wsadowego w temperaturze 280°C – 360°C przy zużyciu energetycznym jedynie na poziomie około 12% energii wytwarzanej. Efektem tego procesu jest produkcja paliwa płynnego zbliżonego do ropy i gazu oraz stałych pozostałości, głównie w postaci czystego węgla. W procesie CCC, określanym także mianem termolizy, dochodzi do cieplno-chemicznej dekompozycji materiałów organicznych – w obecności katalizatora oraz w warunkach zapewniających brak dostępu do tlenu – dzięki czemu następują jednoczesne zmiany w strukturze chemicznej (łańcuchy cząsteczek) oraz postaci fizycznej materiału wsadowego. Przy czym w celu zwiększenia produkcji paliwa płynnego do materiału wsadowego dodawany jest specjalnie dobrany mineralny katalizator. Druga metoda, tzw. hybrydowa, uproszczona dla odpadów komunalnych to technologia CC, która zamiast produkować energię w płynie koncentruje się na produkcji syngazu, z którego potem można zrobić ciepło lub chłód. Standardowe linie produkcyjne oparte na technologii CCC mają modułowy charakter, co pozwala na jednoczesną optymalizację procesów technologicznych i produkcyjnych oraz na daleko idącą elastyczność w dostosowaniu gotowego roz- wiązania do indywidualnych potrzeb poszczególnych odbiorców. Budowane moduły mają zdolność produkcyjną od 500 do 1000 kg odpadów przerabianych na godzinę i mieszczą się w standardowych kontenerach. Przy czym instalacje te są prawdziwie ekologiczne, gdyż technologia CCC jest wolna od wszelkich wyziewów, odorów czy emisji, z wyjątkiem śladowych ilości CO2 (w ramach europejskich norm). Grupa Seramat Commergy nie sprzedaje swoich modułowych instalacji i jest wyłącznie zainteresowana budowaniem partnerskich lub komercyjnych relacji z potencjalnymi inwestorami albo branżowymi kontrahentami.

Zjeść ciastko i mieć ciastko

Konsumenci są często hipokrytami – z jednej strony chcą produktów bio i eko, z drugiej – nie chcą za nie płacić więcej niż za wyroby produkowane na skalę przemysłową – zauważył Adam Fotek z laboratorium JS Hamilton. – Chcą produktów spersonalizowanych, krótkich serii, częstych zmian. Ciężko w takich warunkach kontrolować i zapewniać bezpieczeństwo żywności. Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, konieczna jest standaryzacja. Recykling w kontekście bezpieczeństwa żywności to szaleństwo. Próba kontroli strumienia tworzyw sztucznych pochodzących z recyklingu jest praktycznie niewykonalna. Kontrolować można wyłącznie materiały pierwotne. Opakowania do żywności muszą być produkowane z pierwotnych folii PP, PE czy ich laminatów. Tylko one są w 100% bezpieczne. Z ekonomicznego punktu widzenia jedyny materiał pochodzący z recyklingu, który można bezpiecznie stosować, to folia PET. Jest kilka firm w Europie, które dostały zgodę na jej przetwarzanie i są ściśle kontrolowane. Folie PP i PE są po prostu za tanie, aby opłacało się je pod takim reżimem technologicznym ponownie przetwarzać. Zgadzam się z opinią, że ilość odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych, która trafia do obiegu, będzie z tego powodu trudna do ograniczenia. Jesteśmy na rozdrożu – z jednej strony złe plastiki, sztućce, słomki, z drugiej – biochemia. Najpopularniejsze surowce bio to papier i PLA (polaktyd kwasu mlekowego) oraz jego pochodne, skrobia, otręby, bambus. Częścią mojej pracy jest obalanie mitów i sprowadzanie ludzi na ziemię. Nie wszyscy na przykład wiedzą, że opakowania PET po kosmetykach nie nadają się do przetworzenia, jest on inny technologicznie i ma dużo zanieczyszczeń chemicznych. Ich segregacja jest więc bezcelowa. To, co dzieje się w naszej gospodarce opakowaniami, woła o pomstę do nieba. Raz na jakiś czas wybucha afera związana z obecnością olejów mineralnych w żywności, które często są pozostałością materiałów po recyklingu. Chronią nas na pewno laminaty z PET, ale są one nieekologiczne. W którą stronę więc ten rynek pójdzie? Obawiam się, że w oszustwo, w ściemę marketingową. Na przykład bambus – brzmi naturalnie, ale kubek bambusowy to tak naprawdę żywica melaninowo-formaldehydowa. Potwierdzają to ostatnie wycofywania produktów niby bambusowych z rynku. Wszystko rozbije się o ekonomię – różnica w cenie pomiędzy PE a PLA jest dwukrotna, ponadto jego produkcja przy obecnych możliwościach nie pokryłaby nawet ułamka światowego zapotrzebowania. 

W drugiej części spotkania miała miejsce ożywiona dyskusja dotycząca standaryzacji, norm i technologii. Kolejna edycja warsztatów „Flekso jakie jest, każdy widzi…” potwierdziła, że jest to spotkanie potrzebne, bo zupełnie odmienne od licznych branżowych seminariów i konferencji. To jego uczestnicy decydują o jego kształcie i zakresie tematycznym; oprócz wystąpień problematycznych nie znajdziemy na warsztatach ani marketingu, ani greenwashingu. AN