Natalii Sp. z o.o. mieszcząca się w podpoznańskiej Rokietnicy to jeden z największych polskich producentów etykiet. Firma działa na rynku od 1985 r.; w latach 90. XX w. wyspecjalizowała się w produkcji wielobarwnych etykiet samoprzylepnych na roli, jednak z upływem lat dywersyfikowała swoją ofertę. Obecnie oferuje swoim klientom również obróbkę wysoko przetworzonych materiałów, w tym laminatów wielowarstwowych na saszetki, etykiet IML oraz folii termokurczliwych, a także produkcję przywieszek, biletów do kin, teatrów i klubów sportowych.
Z Arturem Nowaczykiem, prezesem zarządu Natalii, rozmawiam z okazji ukończenia najnowszej firmowej inwestycji: hali magazynowo-konfekcyjno-biurowej graniczącej z drukarnią w podpoznańskiej Rokietnicy. Nowy obiekt ma powierzchnię 3150 m2, większa jego część (2500 m2) to magazyn wysokiego składowania umożliwiający sztaplowanie palet z materiałami do wysokości 10 metrów, a pozostałe 650 m2 zajmują nowo wyposażane biura.
Decyzja o budowie magazynu zapadła pod koniec 2021 r. To był czas, gdy firmy ciągle lizały postpandemiczne rany, a nauczeni przykrym doświadczeniem przedsiębiorcy gromadzili surowce, by zabezpieczyć się przed kolejnymi opóźnieniami dostaw. Wielu z nich sytuacja zmusiła do wynajmowania miejsc w komercyjnych magazynach, bo we własnych nie starczyło już miejsca.
To był jeden z kilku czynników, który zmotywował nas do budowy: aby móc trzymać zapasy u siebie. Decyzja była dobra, choć czas rozpoczęcia inwestycji mógł być lepszy. Ostatnie pozwolenia budowlane odebraliśmy w I kwartale 2022 roku, a pod koniec lutego wybuchła wojna w Ukrainie. W rezultacie rozpoczęcie prac przesunęło się do połowy roku; umowę z wykonawcą podpisaliśmy w lipcu 2022 roku, a 1 sierpnia wbiliśmy pierwszą łopatę w ziemię. 11 miesięcy później, 30 czerwca 2023 r., budowa oficjalnie dobiegła końca – mówi Artur Nowaczyk.
Jestem dumny z tempa i efektu prac. Trzeba pamiętać, że hala wyrosła w szczerym polu, więc razem z budynkiem powstawały drogi dojazdowe i parkingi, kanalizacja, przyłącza gazowe i elektryczne, nowa stacja transformatorowa. Dzięki serwisowemu połączeniu z trasą ekspresową s11 Poznań-Piła zapewniliśmy wygodny dojazd dla tirów, a ich obsługę ułatwiają trzy rampy rozładunkowe, których brakowało nam w starej siedzibie – dodaje prezes Natalii. Obecnie trwa wyposażanie nowej hali w regały magazynowe, wózki widłowe, meble biurowe i wszelki niezbędny sprzęt. Oprócz surowców sprowadzanych z Europy i z innych kontynentów (dywersyfikacja dostawców to jeszcze jeden skutek pandemii) część miejsca zajmą w niej przewijarki, stojaki i inne urządzenia do konfekcjonowania etykiet, bowiem kierownictwo firmy chce, by w starym budynku pozostała wyłącznie drukarnia.
Artur Nowaczyk przyznaje, że hala mogła powstać znacznie wcześniej. Przed siedmiu laty Natalii wystąpiła o pozwolenie zabudowy kilku hektarów ziemi przy drukarni, jednak nie otrzymała go z uwagi na obowiązujące wówczas warunki środowiskowe i biurokratyczne komplikacje. Teraz, gdy to się wreszcie powiodło, Artur Nowaczyk jest spokojny, że za 5-10 lat, gdy w miarę rozwoju firmy konieczne stanie się postawienie kolejnych budynków, będzie to w pełni wykonalne.
Stara miłość nie rdzewieje...
W połowie lipca do Natalii dotarł transport z 10-kolorową maszyną do druku flekso Nilpeter FA-3300. Nowy zakup ma posłużyć do rozładowania ewentualnych zatorów w produkcji i skrócenia terminów realizacji zleceń. To będzie piąty model FA-3300 i dziesiąta maszyna Nilpeter w drukarni. Dziesiąta spośród aktualnie pracujących, bo trzy najstarsze Nilpetery zdążyliśmy już sprzedać – precyzuje Artur Nowaczyk. A zatem trzynasta ogółem. Dzięki doskonałej współpracy firm Natalii i Nilpeter raczej wykluczone, by miała okazać się pechowa.
Linie Nilpetera drukują w Natalii w szerokościach od 250 do 570 mm na zróżnicowanej gamie podłoży, w 7-11 kolorach. Na tle konkurencji wyróżnia nas zaawansowana dywersyfikacja oferty. Oprócz etykiet samoprzylepnych, które dzisiaj nie stanowią już nawet 50% wykonywanych zleceń, zadrukowu- jemy także etykiety niesamoprzylepne typu shrink sleeve (w których się mocno specjalizujemy), etykiety In Mould, obwoluty papierowe i etykiety wrap around, laminaty wielowarstwowe do produkcji saszetek i doypacków, które dodatkowo uszlachetniamy technologiami złocenia, tłoczenia, lakierowania sitodrukowego. Dzięki tak zróżnicowanym maszynom Nilpeter jesteśmy w stanie na bieżąco wykonywać szeroki zakres zamówień, od najcieńszych folii i laminatów o grubości 30-40 mikronów, przez aluminium i papier, po grubsze kartoniki, na których Natalii drukuje bilety wstępu do kin, teatrów, filharmonii czy na mecze – wyjaśnia prezes.
… ale pojawia się nowa
Inna warta wspomnienia inwestycja to pracująca od końca listopada 2022 r. maszyna Iconcept 350 francuskiego producenta Smag Graphique, będąca pierwszym tego typu rozwiązaniem zainstalowanym na polskim rynku. W jej przypadku – podobnie jak nowo postawionej hali – nie obyło się bez opóźnień spowodowanych zakłóceniem łańcuchów dostaw i brakiem części niezbędnych podzespołów. Poślizg trwał rok, ale warto było czekać – podkreśla Artur Nowaczyk. Maszyna jest imponująca zarówno z wyglądu (14 metrów długości!), jak i pod względem potencjału. Kupiono ją, aby obniżyć koszty produkcji serii średnio- i niskonakładowych dla tych klientów, którzy potrzebują wysoko uszlachetnionych etykiet w stosunkowo niewielkich, maksymalnie kilkutysięcznych nakładach. Należą do nich m.in. browary produkujące piwa kraftowe albo polskie winiarnie, którym nie opłaca się ponosić relatywnie wysokich kosztów przygotowalni fleksograficznej, więc wybierają np. druk cyfrowy.
Smag Iconcept 350 to maszyna hybrydowa, wyposażona w dwa zespoły do druku flekso, dwa zespoły płaskiego sita oraz kilka technologii do uszlachetniania po etapie druku takich jak: hot-stamping, cold-stamping, embossing, silk foil, laminacja i efekty soft touch. Świadomie zdecydowaliśmy się na sito płaskie, a nie rotacyjne, aby dodatkowo oszczędzić na kosztach produkcji etykiet – podkreśla Artur Nowaczyk. Ten sam cel towarzyszył dokupieniu do stacji hot-stampingu tzw. rewolweru, rozwiązania umożliwiającego obrócenie stacji o 90 stopni, co przekłada się na możliwość wybiórczego nakładania folii, a zatem bardziej efektywne wykorzystanie kosztownego materiału.
Z kolei unikalny system silk foil pozwala na uzyskiwanie na etykietach papierowych i foliowych efektów wypukłości i metaliczności, które są nieosiągalne przy zastosowaniu standardowej technologii tłoczenia.
Dużo klientów, a będzie więcej
Natalii wyróżnia się – nie tylko na polskim rynku – wspomnianą już wszechstronnością oferty. Klient, który do nas przyjdzie, może wybierać jak z karty dań produkty, które jesteśmy w stanie dla niego wykonać. Normalnie musiałby odwiedzić nawet trzy firmy, a u nas dostanie to samo z gwarancją jednolitej kolorystyki i kompleksowej obsługi na wysokim poziomie – podkreśla prezes Nowaczyk.
Cieszy się, że firma nie opiera się już na jednej, „samoprzylepnej” nodze. Wskutek pandemii koronawirusa, wojny w Ukrainie i zawirowań strajkowych w zakładach jednego z największych w świecie producentów materiałów etykietowych ceny materiałów samoprzylepnych zaczęły rosnąć; ich producenci wychodzili z założenia, że przy rynkowych brakach klient kupi towar nawet za wyższą cenę. Jednak efekt był odwrotny od zamierzonego. Dotychczasowi użytkownicy etykiet zaczęli wybierać konkurencyjne i tańsze technologie, takie jak etykiety termokurczliwe i IML, a przetwórcy rozglądać się za tańszymi dostawcami, niekoniecznie europejskimi. Te obserwacje potwierdziły się w trakcie ostatniego posiedzenia Polskiego Stowarzyszenia Producentów Etykiet Samoprzylepnych, w którego władzach zasiadał Artur Nowaczyk.
Natalii to firma, która dzięki przemyślanym inwestycjom i rozsądnej polityce rozwoju nie traci, a zyskuje nowych klientów. Miarą jej sukcesów są odbiorcy, z którymi współpracuje: wiele liczących się przedsiębiorstw z branż spożywczej, alkoholowej, chemicznej, kosmetycznej, motoryzacyjnej, farmaceutycznej oraz papierniczo-biurowej.
60% jej produktów trafia poza granice Polski, co potwierdza wysoki poziom świadczonych usług. Stale też poszukuje nowych rynków zbytu, czego dowodem jest choćby zakup Smag Iconcept 350. Przecież liczy się ruch w interesie. Bo, jak na koniec podkreśla Artur Nowaczyk: Nieważne, jaki materiał drukujemy, najważniejsze jest, żeby maszyna pracowała.
Tomasz Krawczak