Tytułem wstępu… – Tomasz Krawczak
1 Jan 1970 09:36
„Jeśli w chwili wielkiego głodu musielibyście wybierać między kawałkiem biodegradowalnego plastiku a kartką albo opakowaniem z papieru, po które byście sięgnęli?” – takie pytanie zadał jeden ze słuchaczy prelekcji wygłoszonej w trakcie interesującej konferencji firmy Movida Conferences, która odbyła się w połowie czerwca w podwarszawskim Serocku (relacja wewnątrz numeru). Była to reakcja na tezę wygłoszoną przez prelegentów – przedstawicieli firmy Ecoplastic Technologies sprzedającej dodatek d2w, który powoduje kontrolowany rozpad tworzyw sztucznych na półprodukty niezagrażające środowisku naturalnemu – że hasło „opakowania papierowe są ekologiczne” to mit. A dokładniej, że opakowania z tworzyw z rzeczonym dodatkiem są dla środowiska mniejszym obciążeniem niż papier czy tektura. Ponieważ wśród słuchaczy nie brakowało przedstawicieli koncernów produkujących opakowania z papieru i tektury, ich reakcja była natychmiastowa.
Z sali rozległy się oburzone komentarze: „Emisja dwutlenku węgla w trakcie całego cyklu życia torebki papierowej jest znacznie niższa niż torebki z tworzywa”; „Papier jest produkowany z surowców w 100% odnawialnych”; „Uśredniony poziom odzysku papieru wynosi 50%, w niektórych krajach osiąga 70% – dla porównania tworzywa sztuczne są odzyskiwane średnio w 7%”; „Nie ma drugiej branży, która w stopniu równie wielkim jak papiernicza, czyli w 50%, wykorzystywałaby odnawialne źródła energii, podczas gdy przemysł chemiczny czyni to w 0,2%”.
Stawianie znaku ekologicznej równości między papierem i tworzywami brzmi jak herezja i nią jest. To nie odpady z papieru i tektury są uznawane za głównego winowajcę zanieczyszczenia planety, lecz tworzywa sztuczne: tani, wszechstronny w zastosowaniu i, niestety, wyjątkowo trwały materiał opakowaniowy. Wypada jednak docenić działania podejmowane przez ich producentów, którzy wprowadzają na rynek zarówno folie z polimerów biodegradowalnych (nadające się do organicznego recyklingu zachodzącego w kontrolowanych warunkach kompostowni), jak i tworzywa syntetyczne z dodatkami przyspieszającymi ich degradację, które w zaprogramowanym czasie rozbijają długie łańcuchy polimerów na krótsze, podatne na naturalny rozpad, również w warunkach naturalnych (np. w morzach czy na składowiskach śmieci). To krok w dobrym kierunku, wręcz konieczny, jeśli chcemy, by nasza planeta nie zamieniła się w śmietnik. Warto wszak pamiętać, że – jak podkreślali prelegenci na wspomnianej konferencji: „Planety nie dostaliśmy w spadku po naszych przodkach, tylko pożyczyliśmy ją od naszych wnucząt.”