Prywatna brytyjska grupa inżynieryjna, właściciel niemieckiego producenta maszyn drukujących od ponad 12 lat, deklaruje dalsze wsparcie działalności związanej z maszynami arkuszowymi.
Manroland Sheetfed nie żałuje, że nie był obecny na targach drupa - mówi prezes zarządu Bernard Langley. Objął on stanowisko, które od momentu przejęcia producenta maszyn drukujących przez Langley Holdings w 2012 r. zajmował jego ojciec Tony Langley.
W świątecznym przemówieniu do klientów i pracowników Langley powiedział: Faktem jest, że koszt uczestnictwa w targach drupa wzrastał nieproporcjonalnie w ubiegłych latach, podczas gdy liczba odwiedzających spadała. One zwyczajnie nie przeszły 'finansowego testu'.
W związku z tym Manroland Sheetfed zorganizował dni otwarte, które odbywały się równolegle z targami drupa i przyciągnęły ponad 1000 odwiedzających, a następnie zorganizował „światową trasę” wydarzeń w strategicznych lokalizacjach.
Langley odpiera również sugestie, jakoby słabł entuzjazm grupy do działalności w sektorze druku. To powtórka zobowiązania, które prezes grupy podjął wraz z publikacją danych okresowych w sierpniu, gdy oświadczył, że grupa potwierdza swoje wsparcie finansowe dla Manroland Sheetfed na kolejne 24 miesiące, i chociaż nie spodziewa się znaczących wpływów ze strony działu technologii druku w najbliższej przyszłości, pozostaje zaangażowana w ten sektor.
Doszło do zmiany zakresu obowiązków - Rafael Penuela przeszedł z funkcji dyrektora generalnego Manroland na stanowisko prezesa, a Mirko Kern, CEO działu materiałów eksploatacyjnych Druck Chemie, został dyrektorem zarządzającym działu technologii druku, w którym Bernard Langley pełni funkcję prezesa.
Jak podkreśla Langley, wolna od długów grupa, która w 2024 r. posiadała aktywa o wartości 1 mld euro oraz przewidywane zyski przed opodatkowaniem w wysokości 120 mln euro, nie wywiera presji na Manroland. W swoim liście pisze on: Perspektywa Langley ma charakter długoterminowy. Planujemy i zarządzamy naszymi firmami nie w interesie nieobecnych inwestorów żądnych krótkoterminowych zwrotów, pożyczkodawców, którzy koncentrują się tylko na bezpieczeństwie swoich pieniędzy, lub firm typu private equity, które chcą sprzedać nabyte przedsiębiorstwa w ciągu 3-5 lat. Nasza perspektywa jest międzypokoleniowa.
Bernard Landley wyjaśnia, że od 2012 r. z problemami zmagał się każdy z niemieckich producentów maszyn do druku. Branża stanęła w obliczu wielu zawirowań i wyzwań, i nie dotyczy to tylko największych: Manrolanda, KBA i Heidelberga. Wszystkie są zaledwie cieniem dawnej świetności i wiele spekuluje się na temat przyszłości wielkiej trójki...
Wierzymy w sektor druku, wierzymy w firmy, które posiadamy w tym sektorze i ich produkty oraz wierzymy w ludzi, którzy za nimi stoją.
Opracowano na podstawie informacji serwisu PrintBusiness